środa, 7 maja 2014

Łoj da dana, łoj da dana, łoj da dana dana, cha, cha!

Już wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi. Nigdzie tak dobrze czas nie płynie, jak w Biskupinie. Wróciłam do swoich starych kątów - byłam tam na praktykach i wykopaliskach archeologicznych w zeszłe wakacje. Przez całą zimę coś mnie tam ciągnęło. W końcu nadszedł ten dzień. Powód rzucenia w kąt pracy i studiów był jak najbardziej uzasadniony : WARSZTATY ŚPIEWU BIAŁEGO. Pierwszy raz o tym śpiewie, a może raczej śpiew, usłyszałam z ust Pani Kierownik Magdy.. Mój talent do śpiewu jest zerowy ale tym razem nie ma opcji też tak chcę! Nooo i poszło... Na początku kwietnia informacja na stronie Biskupina o warsztatach 2014. Wiem, chcę jechać, muszę jechać, ale jak to wykombinować? Nie wiedziałam do końca. Podjęłyśmy z Tesią szybką decyzję - jedziemy choćby się paliło i waliło.
Stanęłam na głowie, żeby tam pojechać i nie mam wątpliwości było warto jak mogło tylko być.

Dojazd:
Mega, mega fantastyczny! Pociąg Express InterCity  Gdańsk - Bydgoszcz 20 zł studencki i w godzinę i trzydzieści minut byliśmy na miejscu. Potem zamiast standardowo jechać PKS -em to podróż z Blablacarem. Dojazd pod sam rezerwat, nie mogło być lepiej.

I warsztaty:
Pierwszy dzień bardzo, bardzo trudny dla mnie. Uczyłam się pracować przeponą, próbować nie fałszować i walka z tym jak to ugryźć, żeby mi w końcu wyszło. Jak odciążyć biedną krtań? Za nic nie mogłam zrozumieć jak to działa.  Następnego dnia już się lepiej znaliśmy, dystans pomiędzy krzesełkami się zmniejszył. Wieczorkiem było słychać jak każdy sobie pod nosem coś śpiewał. Trzeciego dnia coś drgnęło w mojej piersi - pierwszy krok do tego żeby śpiewać jak trzeba. A tu chodzi o to żeby było głośno i czysto. Nauczyliśmy się głównie piosenek pałuckich, ale także kilku białoruskich.  W pałuckich charakterystyczne są refreny oj dana dana, łoj dana da itd. ;) Tak niesamowicie wchodzą w ucho!

Już mówię jak wesołe były wieczory. Do śpiewu nasza prowadząca Kasia Radivilova przygrywała na wszelakich instrumentach: dudy, flet, skrzypce, gęśle. Aż miło pomyśleć jakie instrumenty ma w domu na Białorusi.
Jednego razu zrobiła nam niespodziankę i uczyła Białoruskich tańców. Nie pamiętam kiedy się tak dobrze bawiłam, a przy okazji tylu rzeczy nauczyłam.
Na zakończenie warsztatów dwa spontaniczne koncerty. Jeden dla przybłąkanych dzieciaczków, drugi już z resztką uczestników na otwarcie nowej wystawy czasowej w Biskupinie. I sesja zdjęciowa dla naszych fanów w plenerze ze śpiewem na ustach ;).
Zdjęcie Pani Fotograf Joanny Witulskiej
z albumu


Wykluło się tyle pomysłów podczas trwania warsztatów, że aż głowa pęka. Pora założyć śpiewniki, żeby nam nic nie wyleciało z głowy. Śpiewać, śpiewać, śpiewać. Nauczyć się innych regionalnych piosenek. Śpiewać, śpiewać, śpiewać. Może by tak zabawy do muzyki przy ognisku? Śpiewać, śpiewać, śpiewać.
Tyle energii w jednym miejscu się dostało, że ciężko opisać. Inne pomysły nie śpiewające też chodzą po głowie, jak je zrealizuję będę pisać.

PS.
Tutaj piosenka której się nauczyliśmy "po godzinach":
Grupa Drewno - Pada deszczyk




1 komentarz:

  1. Hahahahahah, śpiewanie pod słońce NO CHYBA NIE xDDD koszmarnych zdj w sieci po tej poznańskiej relacji ciąg dalszy_^_

    Jak dobrze że w rzeczywistości było lepiej niż na zdjęciach:D

    OdpowiedzUsuń