poniedziałek, 2 grudnia 2013

Brak czasu mnie kiedyś zabije...
i pieniędzy.
Czyli jak zbieram na 
nakładkę na WC
dla 
LUCJANA
(przypomnę mojego walecznego kota bojowego)

Przeprowadzona już jestem dwa miesiące.
 Na początku listopada zaplanowałam zrobienie parapetówy. 
Termin przypadł na 15 listopada.
 Życie postawiło mnie w trudnej sytuacji, ale mniejsza o to... Najważniejsze że dałam radę i nie będę o tym zbytnio już pisać - bynajmniej nie tu. W pewnym momencie myślałam, że to będzie impreza pożegnalna z mieszkankiem. Lodówkę odłączyłam ( poważnie), bo było w niej pusto. Chleb i kasza to moje dania główne na tamten moment. Zamiast prezentów poprosiłam o jedzonko, - dostałam nawet kabanosy i kaweee! <- <- <-pełnia szczęścia, i o zrzutkę na nakładkę na wc dla kota. Mam twarde postanowienie nauczyć Lucka robić do toalety. 
Pomyślałam, że miło będzie jak puszka będzie oryginalna. I wyszło mi coś takiego:

Zbieramy, zbieramy =^.^=
Na aparat, też powinnam zacząć odkładać ... x)

Przed parapetówą miałam baardzo mało czasu. Zrobienie puszeczki zajęło mi około 20 minut. Wzięłam jakiś kartonik po mleku ( tak mleko też dostałam tyle, że wcześniej...)Wycięłam materiał ze starej, spranej koszulki. Obszyłam kartonik, doszyłam wąsiki, nosek, uszka i oczka. I tadammm mam puszkę. 



Wynik akcji zbierania na wcKici nie był zbyt zadowalający. Na nakładkę potrzebuję około 50 zł. Zebrałam poniżej 20 zł na jakieś 40 osób które zwaliło się do mojego mieszkanka. Z czego maksymalnie od połowy dostałam coś do wszamania ( dzięki wielkie! bo inaczej bym dalej jadła kaszę) to i tak wychodzi, że na prezent dosłałam od połowy gości po 1zł. 
Kiepsko. Ale grunt to, to że się dobrze bawiłam.
 Zostało mi dużo sprzątania, a na nakładkę dalej mnie nie stać. "Kochani"  pracodawcy też nie są chętni do płacenia mi pensji z października i  listopada. Tak więc na kota chodzącego załatwiać się do toalety będzie trzeba poczekać. O postępach oczywiście nie omieszkam wspomnieć. :)


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz